Wczoraj zrobiłam paneer. Indyjski ser. Skusiła mnie łatwość przygotowania, bo inaczej bym się chyba nie skusiła. Od miesiąca czy coś koło tego mam uczulenie na Indie i wszystko co z nimi związane. wrrr
Paneer to delikatny serek, coś jak nasz polski twaróg, z tym wyjątkiem, że nie jest tak kwaskowaty, a raczej mdły w smaku. Jest cudowny i delikatny. Nigdy nie wrócę już do tradycyjnego twarogu. Paneer zrobiłam z tego przepisu.
Paneer
2l mleka
4łyżki soku z cytryny (ja dałam 6)
Mleko zagotować. Zmniejszyć ogień, dodać cytrynkę. Mieszać co jakiś czas, potrząsać. Gotować, aż wytrąci się serwatka, a mleko się scali, czyli będzie pływać w kawałkach po powierzchni, a na spodzie zostanie woda. Wylać na bawełnianą ściereczkę, przepłukać zimną wodą - wycisnąć. Powtórzyć numer z wodą i wyciskaniem. Umocować gdzieś, żeby ściekała woda. Ewentualnie można położyć i docisnąć deską, żeby powstał ładny kształt. Zostawić tak na kilka godzin. Mój wisiał całą noc.
A teraz coś z wykorzystaniem paneer'u.
Chenna
1 porcja sera paneer
1 łyżeczka mąki
1 łyżeczka cukru pudru (ja dałam 5, bo łasuch jestem i na bardzo słodko lubię)
Paneer ugniatać, aż do gładkości. Dodać cukier i mąkę i ugniatać, aż do połączenia składników.
Wyjątkowa pychota to jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz