Czy już wspominałam jak się cieszę, że w końcu zdecydowałam się na przeprowadzkę? Otóż cieszę się bardzo! To była jedna z moich najlepszych decyzji na Islandii. Mam świetnych współlokatorów i w końcu warunki do wyżycia się w kuchni:D Ale o tym za chwilę. Najpierw moje wyżycie się na zakupach. Jestem typową kobietą, która uwielbia kupować ciuszki i te wszystkie kobiece pierdółki, ale oczy świecą mi się najbardziej chyba dopiero kiedy widzę takie cudeńka, jak te, z którymi wróciłam wczoraj :)
Po powrocie do domu wpadliśmy prosto na imprezę, którą zorganizowali nasi współlokatorzy. Jaka okazja? Bez okazji. To też dobra okazja:) Długo przy stole nie usiedziałam. Postanowiłam i ja coś dorzucić do tego spotkania. Co można zrobić szybko, a nawet bardzo szybko kiedy ma się kolegę, który zgodzi się pomóc? Ciasto marchewkowe. Szczęściem marchewkę miałam, a reszta też się w szafkach znalazła. Przygotowałam szybko blachę i ciasto ze wszystkich składników oprócz marchewki i wróciłam do towarzystwa, a kiedy M. skończył obiad obrał i starł marchewkę. Pozostało tylko wymieszać i wstawić do pieczenia. Przy tych ostatnich czynnościach już towarzyszyli mi wszyscy:D
Ciasto marchewkowe
40 dag marchewek
4 jajka
1,5 szklanki cukru
2/3 szklanki oleju
2 szklanki mąki
3/4 łyżeczki soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
Marchewkę obrać i zetrzeć na tarce o drobnych oczkach. Dodać wszystkie składniki i dokładnie wymieszać. Wlać do przygotowanej formy. Piec 1h w temp. 160st.C
Niestety nie jestem w stanie podać źródła tego przepisu, ponieważ to ciasto robię od wielu lat i trochę pozmieniałam w proporcjach. Ciasto to towarzyszyło mi przy tak wielu okazjach, że można powiedzieć, że nie pamiętam nawet już życia bez niego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz