niedziela, 11 października 2009

Powitanie Islandii

I już minął tydzień jak jestem na Islandii, a wydaje mi się jakbym wczoraj przyleciała. Czas ucieka tu nieporównywalnie szybciej niż w Polsce. Zaliczony pierwszy tydzień pracy, powitania ze znajomymi z pracy, wizyta u kuzynki, w kolaporcie (maleńkie zakupy J), polskim sklepie i zdjęcia przy tamie stojąc w koronkowych botkach w wodzie. To duży skrót z powitania Islandii. Od wtorku pojawiają się wstępy do islandzkiej zimy. We wtorek spadł pierwszy śnieg, a w piątek wiał bardzo silny wiatr. Szef przyszedł do nas z radosną nowiną, że droga w stronę mojego domu ze względu na wiatr jest zamknięta. Świetlana perspektywa spędzenia nocy w firmie zajaśniała przede mną. Na szczęście nie było problemu z powrotem. Gorzej niestety miały się kurczaki w jednym z kurników w pobliżu naszego domu. Zerwało dach, który w sobotę chłopcy z naszej firmy reperowali.
Część humorystyczna: pojechaliśmy dziś do polskiego sklepu, a kasjerka odzywała się do nas po islandzku. Ok. Rozumiem, że jak na polaków może byliśmy trochę nietypowo ubrani (nasze leciutkie ciuszki kontrastowały z grubymi kurtkami innych kupujących). Ale żeby do tego stopnia? W polskim sklepie, do polaków mówi się po islandzku :D

3 dni do moich 25-tych urodzin
8 dni i będziemy z Marcinem świętować pół roku naszego związku przerywanego
46 dni do urlopu w Polsce


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz