środa, 26 października 2011

Pieczona dynia i co z niej zrobiłam

Lampiony tak, jedzenie nie. No może z wyjątkiem pestek. Tej zasady się do tej pory trzymałam. Nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do spróbowania dyni, chociaż lubię nowe smaki, próbować czegoś czego jeszcze nie jadłam. Mięso z renifera albo puffina? Ja pierwsza ustawię się w kolejkę po nie. Firmowa impreza świąteczna w zeszłym roku. Jak tylko usłyszałam co podają do jedzenia, to się od razu ucieszyłam w przeciwieństwie do większości ludzi ode mnie z pracy, którzy potrafili po kilka razy pytać czy to co chcą sobie nałożyć, to na pewno nie baranina. O pozostałych mięsach nawet słyszeć nie chcieli. Cóż, jeden będzie szukał nowych smaków, a drugi nie pomyśli nawet o czymś innym niż schabowy z kapustą. Każdy ma wolny wybór.

Dynie nie pojawiały się w moim domu. Nie widziałam ich też u znajomych. Któregoś roku babcia w swoim ogrodzie posadziła ich kilka, dwie czy trzy nawet przywiozła nam. Mama wyciągnęła pestki i je ususzyła, co stało się z resztą nie pamiętam. Na pewno nie zjedliśmy ich. A może poszły w słoiki? Coś mi się kojarzy, że coś takiego widziałam w piwnicy.


Dynia

Swoją pierwszą dynię kupiłam rok temu. Oczywiście poszła na lampion. Pestki ususzyłam. Pyszne były. Miałam zamiar zrobić coś z tej dyni, ale mimo przejrzenia mnóstwa przepisów na Internecie jakoś nie zabrałam się za to. Kiedy lampion spełnił swoje zadanie poszedł do kosza.

Ostatnio podczas rutynowych zakupów, które robiłam przy okazji wizyty u lekarza w Reykjaviku zobaczyłam dynię. Mała, niepodobna do klasycznego wyglądu dyni, ale postanowiłam ją kupić z myślą, że coś z niej zrobię. Leżała w lodówce jakieś dwa tygodnie. Patrzyła na mnie za każdym razem jak otwierałam lodówkę. Wczoraj wreszcie się za nią zabrałam.


Dynia


Bea ogłosiła coroczny tydzień dyni i dzięki niej dowiedziałam się pod jaką nazwą ukrywa się moje warzywko. Butternut. Na pierwszy ogień poszło pieczenie.


Pieczona dynia

Składniki:
1 dynia butternut
oliwa z oliwek
sól

Przygotowanie:
Dynię obrać, pokroić na kostkę o boku 1cm. Wrzucić na blaszkę, polać oliwą i posypać solą. Wymieszać. Piec 20-30minut. Co jakiś czas sprawdzać czy już zmiękła.


Pieczona dynia

Ja się w niej zakochałam. Jest słodka, lekko chrupiąca na zewnątrz, mięciutka w środku. Boska przekąska.

Postanowiłam iść za dyniowym ciosem. Akt drugi przedstawienia. Zupa. Jak szaleć to szaleć.


Zupa dyniowa

Składniki:
½ upieczonej dyni butternut
1 szklanka bulionu warzywnego

Przygotowanie:
Przygotować bulion. Jeśli nie mamy wcześniej przygotowanego można równie dobrze zrobić go z kostki warzywnej. Upieczoną dynię zmiksować, dodać do bulionu. Ewentualnie można zagęścić mąką. Tak proste i nieskomplikowane, ale mogę przysiąc, że jest bardzo dobra.


Zupa z dyni

Przepisy dodaję do akcji Bei.

czwartek, 13 października 2011

Powiew PRL'u, czyli blok czekoladowy

Co pamiętam z PRL'u? Chyba nie za dużo. Pamiętam kolejki, które dla małego dziecka były raczej atrakcją, a nie męczeniem się jak dla dorosłych. Co jeszcze? Kiedy teraz czytam książki albo oglądam filmy osadzone w tamtej rzeczywistości, to szukam w pamięci czy u nas w domu też były takie problemy, takie szarpanie się z kartkami, kombinowanie, żeby coś zdobyć. Nie pamiętam, żeby czegoś mi szczególnie brakowało. Miałam fajne, spokojne dzieciństwo. Pełne miłości i ludzi wokół, dla których wiedziałam, że jestem bardzo ważna. Może dlatego nie odczuwałam tego polityczno-gospodarczego zawirowania. Mieszkała z nami moja prababcia, która się mną zajmowała, a ja byłam jej oczkiem w głowie. Gotowała, piekła, przygotowywała różne smakołyki. Moja babcia była mistrzynią wypieków, a ja uwielbiałam spędzać z nią noce na ich przygotowywaniu. Jak to się zawsze śmiał z niej mój wujek, że babcia to jest "trzecia zmiana", bo najlepiej robi jej się wszystko w nocy. A ja towarzyszyłam jej wieczorami i nocami na gotowaniu, pieczeniu, wyszywaniu czy robieniu na drutach. Jak wszędzie można przeczytać, to podstawowym przysmakiem był wtedy blok czekoladowy. Hmm Ja go nie znam. Mnóstwo pyszności pamiętam, ale nie jego. Bloku w naszym domu nie było. Pierwszy raz usłyszałam o nim rok temu. Kuzyn koleżanki, który przyjechał do nas na wakacje do pracy mi o nim powiedział i pokazał jak przygotować. Wtedy jadłam go po raz pierwszy. Dziś zrobiłam go sama. Nie wiem na ile udany jest, bo smaku tamtego nie pamiętam. Ten mi smakuje i to najważniejsze. Jedno co mnie denerwuje, to że strasznie zapycha, ale to chyba o to chodzi. ;) Jeśli ktoś ma ochotę na szybki w przygotowaniu deser, to zapraszam.



Blok czekoladowy

Składniki:
250g masła
1/2 szklanki wody
1 1/2 szklanki cukru pudru
6 łyżek kakao
450g herbatników
garść rodzynek
garść orzechów

Przygotowanie:
Wlać do rondla wodę, dodać masło i poczekać, aż się rozpuści. Dodać cukier i kakao. Poczekać do połączenia składników, odstawić do przestygnięcia. Herbatniki pokruszyć do miski. Dodać rodzynki, orzechy i mleko w proszku. Przestygniętą masę kakaową dodać do miski i dokładnie połączyć. Formę wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć do niej masę, dokładnie dociskając. Wstawić do lodówki na 3-4h. Wyjąć z formy, zdjąć papier, kroić.

PS. Zdjęcie będzie jutro. Teraz jest noc, a ja i przy świetle mam problem, żeby zrobić łądne zdjęcie jedzenia.

sobota, 1 października 2011

Matka na zakręcie

Czemu ja tu zaglądam tylko po to, żeby napisać o przykrych rzeczach? Chyba to porozwalane moje życie nie chce się uporządkować samo, a ja jestem . . . żeby uporządkować je sama. Niedługo maleństwo ustawi wszystko na właściwych pozycjach. Dziś jest rocznica śmierci babci. Trzy najważniejsze kobiety w moim życiu mama, babcia i prababcia. Wszystkie są już tak daleko. Bardzo mi ich brakuje. Im bliżej porodu, nomen omen kolejnej kobiety, ja coraz bardziej odczuwam ich brak. Prababci, która mnie tak naprawdę wychowała, była ze mną zawsze i przez pierwsze lata życia była mi bliższa niż mama. Babci, która nauczyła mnie tak wielu ważnych rzeczy, po której mam pasję gotowania, choć bardzo daleko mi do niej, tak naprawdę to marna w tym jestem. Mamy, mojej cudownej przyjaciółki, której mogłam wszystko powiedzieć, która nie mogła się doczekać kiedy ja będę miała dziecko i po cichu liczyła, że to będzie dziewczynka. Sentymentalna się robię. To starość czy coraz bliższa perspektywa pojawienia się w moim życiu maleńkiej istoty, która stanie się moją najbliższą rodziną?